piątek, 24 lutego 2012

Wegetariańska grochówa z otrębami

Zaczynam pościć. Nie wiem na ile mi to wyjdzie, ale mam nadzieję, że tym razem mi się uda. Konkretniej, chodzi mi o mięso.. Chwilę zastanawiałem się nad dołączeniem do akcji "Zostań wege na 30 dni" ale jednak.. nie chcę się w nic angażować, do tego mogę mieć słabą wolę. Jedyne mięsko jakie jadam to w zasadzie pierś z kurczaka ;-). Weganem niemógłbym być, jednak kocham biały ser, jogurty naturalne, mleczko, jajka :) Ale wegetarianinem - czemu nie! Więc jako rozpoczęcie, ugotowałem wegetariańską grochówkę. Szczerze, to bardzo obawiałem się efektu, ze względu na to, że jednak do grochu pasuje kiełbasa, a i bardzo lubi tłuszcz. Jednak.. wyszło świetnie!
Nie byłbym sobą, gdybym nie dorzucił otrębów. Nie wiem jak u innych, ale u mnie zwykła zupa syci mnie na chwilę.. godzinę? A tak dzięki sporej ilości otrębów i makaronu pz jest mega sycąca i zdrowa! Otręby także chłoną tłuszcz, więc same zalety!
U mnie podane z 35g (waga przed ugotowaniem) suchego makaronu pełnoziarnistego, ale samo smakuje też wyśmienicie. Jak ktoś lubi bardziej papkowaty groch - radzę go namoczyć na noc, ja jednak lubię mieć "co pogryźć"

Garnek 4 litrowy zupy:
  • 350g grochu łuskanego (można i więcej, ja tylko tyle miałem w domu)
  • 300g marchwi
  • 200g pietruszki
  • 150g selera
  • 4 kostki rosołowe, 2 łyżki wegety, przyprawa do flaków, świeżo zmielony pieprz, papryka ostra
  • 8g majeranku (całe opakowanie, miałem jakieś z Tesco)
  • 18 łyżek otrębów(u mnie z czubkiem, po 6 żytnich, owsianych, pszennych)

Groch płuczemy, zalewamy zimną wodą i gotujemy. Dodajemy starte na tarce warzywa i gotujemy około godziny. Na 20 minut przed końcem gotowania dorzucam przyprawy, ale ostrożnie z wegetą - jeśli zupa jest za słona - pomijamy. (ewentualnie jeśli przesolimy wrzucamy 3 kartofle, ale później musimy je wyłowić i wyrzucić - będą ugotowane ale bardzo słone).Otręby dodaje pod sam koniec. W zasadzie można je już wmieszać do zupy która się nie gotuje.


Tymczasem jutro egzamin na prawo jazdy. Podejście nr 2. Jako mobilizacja, żeby wyjechać z tego pieprzonego łuku - ciasto! Jako, że jesten w zasadzie na wiecznej diecie, upiekłem swoje ulubione (ostatnio) - budyniowe. Z budyniem krówkowym. Sam zapach mnie rozbraja. Zdam - zjem sobie 1/3 ciasta. Nie zdam - ani kawałka :) W zasadzie dodaje mi to psychicznie siły, bo zawaliłem egz z własnej winy.. :)

A tak wygląda jeszcze chłodzący się w piekarniku placek: 

Może i wygląda niepozornie, ale zaręczam - mega smakowity! A po nocy w lodówce... niebo w gębie! :)


2 komentarze:

  1. Wpadłabym na taką zupę i placek ;) Pysznie i zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. wygląda świetnie, myślę,że sama skorzystam z przepisu, bo jestem wegetarianką i podobają mi sie te otręby, nie wiedziałam,że można dodac je do zupy:)

    OdpowiedzUsuń